Recenzja Wojownika

click fraud protection

Nie miałem zbyt wielu oczekiwań, żeby to zobaczyć Droga wojownika. Pomyślałem, hej, kowboje kontra. ninja, drut-fu... czego nie lubić, jeśli tylko tego oczekujesz.

Cóż, jedną rzeczą, której się nie spodziewałem, była nieodpowiednia próba komedii zmieszana z powyższymi składnikami.

Droga Wojownika zaczyna się, jakby miała być jakąś pół-epicką, mistyczną historią – opowiadającą nam o najlepszym szermierzu (w tej roli Dong-gun Jang) i jak był w zasięgu zabicia ostatniego wrogiego klanu. Problem w tym, że pozostały członek to malutka dziewczynka, która w chwili człowieczeństwa (dla niego) zdobywa jego serce i postanawia zabrać ją ze sobą. To ustawia jego własny klan przeciwko niemu i ucieka do Ameryki, by znaleźć się w maleńkim, w większości opuszczonym i umierającym miasteczku wypełnionym odmieńcami (naprawdę, jak maleńkim cyrkiem).

Nasz wojownik spotyka młodą damę z Zachodu (Kate Bosworth), która bierze go pod swoje skrzydła. Wśród innych mieszkańców miasta są pijak (Geoffrey Rush, który z jakiegoś dziwnego powodu występuje w tym filmie), karzeł burmistrz (Tony Cox) i cała plejada starych wieśniaków z Zachodu. Nasz bohater przechodzi od bycia outsiderem do bycia członkiem dziwnej małej społeczności.

Na początku wydaje się, że film spróbuje swoich sił jako parodia filmów kung-fu, z kilkoma dziwnymi napisami unoszącymi się na ekranie podając tytuł „najlepszego szermierza” i sceny, w których Jang bez wysiłku unika prób zabójstwa, jednocześnie opiekując się Dziecko. Po przybyciu do Stanów Zjednoczonych wybryki „komediowe” są kontynuowane z Rushem jako filmem komiksowym, wraz z ujęcie, jak omdlał po alkoholu z połową tyłka zwisającą mu ze spodni (to bzdura, mówię tak).

Ach, ale potem wrzuć do miksu mroczną przeszłość postaci Boswortha, z udziałem Danny'ego Hustona jako nikczemnego złego faceta, przeżuwającego scenerię jak John Travolta, kiedy gra złego. Choć wszystko jest na topie, zmienia bieg z próby głupiej komedii w mroczną historię morderstwa i próby gwałtu na dzieciach. Jak powiedziałem: Dziwaczne połączenie w tym filmie.

Jang w końcu uczy Boswortha, jak prawidłowo władać nożem w walce, ponieważ jest żałośnie zła przed jego przybyciem, mimo że ćwiczy każdego dnia. Chce zemsty, a Jang daje jej umiejętności, które pozwolą jej ewentualnie osiągnąć ten cel.

Oczywiście stary klan podąża za naszym bohaterem zza oceanu, używając nadprzyrodzonych metod z filmu kung-fu/ninja, aby go zlokalizować. Jeśli nie masz nic przeciwko sztukom walki z wire-fu poza rzeczywistością, film jest naprawdę imponujący wizualnie, gdy zabójcy arive - poza dodatkiem krwi CGI, która w mojej książce zawsze jest słabym substytutem syropu Karo i czerwonego barwnik.

Film faktycznie poprawia się, gdy porzucą większość prób komediowych i skupią się na zemście, przemocy i ninja vs. kowboje. Zamiast denerwujących szybkich cięć z bliska, mamy tutaj użycie długich scen w zwolnionym tempie z choreograficznymi bitwami. To nie znaczy, że film faktycznie staje się „dobry” – po prostu staje się lepszy od głupiego bałaganu, który pojawił się wcześniej.

Ten film został napisany i wyreżyserowany przez Sngmoo Lee, który nie ma żadnych punktów kredytowych poza tym filmem. Chociaż ma piękne obrazy (przypuszczam, że zielony ekran), to naprawdę jest to dość śmieszny film. Nie taki śmieszny, który sprawi, że będziesz zły, że przez to przesiedziałeś, ale śmieszny jak w „głupawym”. Szczerze powiem, że w końcu warto to obejrzeć jako głupek i do scen bitewnych pod koniec - ale zachowaj go na wypożyczenie i zaproś przyjaciół, którzy przyniosą kilka sześciopaków w cenie wstęp. :)

Możesz zobaczyć zwiastun dla Droga wojownika tutaj:

-

[identyfikator ankiety = "NN"]

Nasza ocena:

2,5 na 5 (dość dobry)

Faza 4 może wprowadzić jedną postać MCU tak silną jak Odin

O autorze