Recenzja finału drugiego sezonu Bloodline: Zrobili coś złego… Znowu

click fraud protection

[To jest recenzja Linia krwi sezon 2, odcinek 10. Będą SPOILERY.]

-

Biorąc pod uwagę, że w sezonie 1 z Linia krwiwszystkie drogi doprowadziły do ​​śmierci najlepszej i najciekawszej postaci serialu, sezon 2 pracował nad wyciśnięciem krwi z przysłowiowego kamienia narracji, biorąc „złą rzecz” z trzech główne rodzeństwo Rayburnów, i wykorzystać to do wprowadzenia innego rodzaju końca, takiego, w którym życie Johna, Kevina i Meg rozpadnie się w trakcie następnej partii odcinki. To stanowiło interesujące przejście dla serialu, który przypina swoją rację bytu do jednego wydarzenia, które ze względu na to, jak bezczelna chronologia pierwszego sezonu odwróciła zwrot śmierci Danny'ego w długą 13-godzinną obietnicę, jest teraz wymagane do przedstawienia dodatkowych 10 godzin historii z przekonaniem, że skutki bratobójstwa przyniosą równie dobre, jeśli nie lepsze wyniki niż przed. To ogromne ryzyko, ponieważ zmienia serial z zawiłej, nie tajemniczej gry w prosty dramat polegający na obserwowaniu, jak ludzie prawie umyślnie pogarszają złą sytuację.

Na swoim koncie, krótszy drugi sezon z Linia krwi dotrzymuje obietnicy oglądania rozpadu życia Rayburnów. Twórcy Todd Kessler, Glenn Kessler i Daniel Zelman zdobyli reputację tworząc historie, w których postacie, które cieszyć się przywilejami o stosunkowo wysokiej pozycji społeczno-ekonomicznej stać się nieświadomymi uczestnikami destrukcji własnych przywilej. Chodzi o to, by sezon wypełnić poczuciem niepokoju, wiarą, że jest to w jakiś sposób tragedia, podczas gdy w rzeczywistości jest to po prostu zlot.

Z jednej strony serial to jedna wielka schadenfruede; dramat o kosztach moralności uwikłany w szybki rozpad uprzywilejowanej rodziny, skłonnej do ukrywania mrocznych sekretów. Linia krwi zawsze rysuje granicę między tymi, którzy mają, a tymi, którzy nie mają, co ma na celu podkreślenie większego dramatycznego wpływu tego, co zrobili Rayburnowie. W pierwszym sezonie był to Danny, czarna owca z klanu Rayburn, której przydzielono tę pozycję w życiu przez odrobinę okropnego pecha. Jego siostra zginęła pod jego strażą, a reszta rodziny go zawiodła; zawiedli go raz za razem, aż go zabili.

Na tym polega tragedia serii, ale szybko wyparowuje, gdy fabuła zamienia się w ocalałe rodzeństwo Rayburnów, które próbuje uciec od morderstwa. Innymi słowy, jak opowiadał John w sezonie 1: "Nie jesteśmy złymi ludźmi, ale zrobiliśmy coś złego." Sztuczka polega na tym, że to oczywiście źli ludzie. Cała seria jest wypełniona tylko złymi ludźmi. Każdy Rayburn, od Johna do jego nudnych dzieci, jest na swój własny, wyjątkowy sposób żałosną, nieprzyjemną jednostką. To właśnie sprawia, że ​​często powtarzane pytanie: „Czy jestem dobrym człowiekiem?” czuć się jak żart po około pięciu minutach oglądania. To sprawia, że ​​chcesz krzyczeć do telewizora: „Oczywiście, że nie jesteś dobrym człowiekiem!” Czy to projekt, czy czysty przypadek, Linia krwi jest od ściany do ściany nieznośnymi istotami ludzkimi.

To stawia serial w interesującym miejscu, ponieważ fabuła aktywnie szuka kary dla swoich głównych bohaterów. To nie tak Soprano lub Breaking Bad gdzie Tony lub Walt zaszczepiają sprzeczne emocje w widowni, gdzie ich okropne czyny wymagają kary, a jednak ci, którzy patrzą, mogą woleć, żeby to się nie wydarzyło. Tak źle, jak się stało, była emocjonalna inwestycja w Tony'ego i Walta, której brakuje w Linia krwi.Mogłeś zobaczyć, jak sprawy mogłyby się zmienić, gdyby serial koncentrował się na Dannym – biorąc pod uwagę sposób, w jaki jego rodzina go traktowała – ale John, Kevin i Meg? Nie tak bardzo.

Nawet gdy sezon próbował wstawić syna Danny'ego, Nolana (Owen Teague) do narracji jako współczującego surogata dla Ben Mendelsohn, wyszło krótko. Zachowanie Nolana na początku było tak odpychające, a jego zaangażowanie w Ozzy'ego Johna Leguizamo było tak słabo rozwinięte, że do czasu grabiąc plażę i machając na serio do swojej babci Sally (Sissy Spacek) odczuwa się zamierzony emocjonalny wpływ tej chwili niezasłużony. Nolan zaczyna się jako żywe przypomnienie jego zmarłego ojca – zwłaszcza dla tych, którzy zabili i pomogli zatuszować morderstwo Danny'ego – a jednak serialowi nigdy nie udaje się zabrać go poza to urządzenie. Nigdy nie jest do końca jasne, kim jest ten dzieciak i co ma na myśli dla reszty historii.

Istnieją wskazówki, że Nolan stanowi szansę na naprawienie sytuacji, jeśli chodzi o Danny'ego. Sally zostaje pierwszą, witając go i jego matkę Evangeline (Andrea Riseborough) w swoim życiu i domu. Ale Sally była tylko współwinna znęcania się nad Dannym przez jego ojca. Co Nolan ma zrobić ze swoją ciotką i wujkami? Gdyby nie śmierć Danny'ego, jest oczywiste, że Nolan nie zostałby przedstawiony Rayburnom w taki sposób, w jaki był. A biorąc pod uwagę jego ograniczone emocjonalne przywiązanie do ojca, możliwość, że Nolan będzie chciał zemścić się za jego śmierć, może być trudną propozycją. Co stawia dzieciaka w trudnym miejscu pod względem narracji jako całości, zwłaszcza że nadal kręci się wokół Johna, Kevina i Meg zmagających się z moralnością tego, co zrobili.

Istnieje potencjał, aby Nolan stał się kimś ważniejszym dla historii, ale sezon 2 nigdy nie podejmuje decyzji, co to jest. W rzeczywistości sezon 2 to wypełniacz, w którym celem jest stworzenie napięcia za pomocą serii mini-konfliktów i nieprawdopodobnych rozwiązań, po których następuje więcej konfliktów. To seria rzeczy, które dzieją się, nie prowadząc do czegoś większego lub bardziej znaczącego. Linia krwi jest tak pochłonięty tą metodą „płukania i powtarzania”, która wprowadza konflikt i buduje napięcie, że nie widzi końca.

I tak, odcinek 10 zaskakuje serial i publiczność. To się nie kończy; eskalacja wydarzeń mająca na celu zmuszenie publiczności do objadania się przez następną godzinę, mimo że muszą wstać rano do pracy. Skręt jest taki: nie ma następnego odcinka. Otóż ​​to. Kevin (Norbert Leo Butz) zabija Marco (Enrique Murciano) w akcie desperacji; Meg (Linda Cardellini) idzie wyznać mamie swoje grzechy; John oszczędza życie Ericowi O'Bannonowi (Jamie McShane) i odjeżdża w noc z duchem Danny'ego, który nakłania go do pociągnięcia Danny'ego. To znaczy: ucieczka przed jego problemami, ponieważ próba ich naprawienia tylko pogarsza złą sytuację.

Jest to sezon pełen niedociągnięć, ale żaden nie jest tak rażący, jak to, że model Netflix all-on-one spowodował, że odcinki nie miały prawdziwej struktury epizodycznej i sezon, który kończy się bez ostrzeżenia. Jeśli chcesz, możesz to nazwać cliffhangerem, ale tak naprawdę to się nie kończy. Transmisje strumieniowe rozwinęły zły nawyk wciągania publiczności godzinami; pozostawiając odcinki otwarte, aby następna godzina łączyła się tak płynnie, jak to możliwe. To może działać w przypadku modelu objadania się, ale sprawia, że ​​sezony przeciągają się w środku i nie kończą się; po prostu odpływają. Pokazuje jak Linia krwi dobrze byłoby zrozumieć, że obietnica większej liczby musi opierać się na potencjalnym ustalonym punkcie końcowym historii, a nie milczącej sugestii, że historia nigdy się nie skończy.

-

Linia krwi sezony 1 i 2 są dostępne w całości w serwisie Netflix.

Trendy Nathana Filliona na Twitterze, gdy fani reagują na niezbadany zwiastun

O autorze