Recenzja gry Anthem: strzelanka z łupami bez duszy

click fraud protection

Hymn zawsze będzie dzielił. Dla wielbicieli wstecznego katalogu BioWare gra jest brzydkim przypomnieniem, że firma macierzysta studia, EA, zawsze będzie miała duże znaczenie przy każdej decyzji deweloperskiej. Co mogło być nowością Era Smoka lub ponowny wysiłek w celu ocalenia katastrofy, która miała miejsce Mass Effect: Andromeda zamiast tego stała się grą, która bardzo wyraźnie chciała zająć tę samą przestrzeń, co Bungie Przeznaczenie. Dla fanów tego, z czego BioWare stało się znane na przestrzeni lat, jest to trudna do przełknięcia pigułka z mikrotransakcjami i DLC.

Mimo to, jeśli Hymn było dobrze, wszystko zostanie wybaczone. BioWare jest więcej niż zdolne do dostarczania dalej Hymn, co sprowadza się do kosmicznej strzelanki sci-fi z elementami RPG i bardziej zaangażowaną fabułą niż oferują jej konkurenci. Granie w tę grę przypomina próbę przetłumaczenia tajemnych tekstów, które zaśmiecają świat Hymn. Proces jest powolny i bolesny, ale czasami pojawia się przebłysk podekscytowania – moment, w którym rozumiesz, co dzieje się pod powierzchnią gry. Tych krótkich flirtów z tym, co mogło być, jest jednak za mało. Zamiast tego najczęstszym rezultatem jest po prostu więcej zamieszania i utrzymujące się poczucie niedowierzania, że ​​jest to w jakiś sposób to, na co długo oczekiwano.

Hymn skończyło się stawaniem.

Związane z: Anthem: Grobowce Legionistów poradnik, solucja

Jak my się tu znaleźliśmy? To pytanie zadaje sobie wielu graczy po tym, jak przeżyją cały czas Hymnnarracja, która pojawia się po około piętnastu godzinach, daj lub bierz. Warto też zapytać z perspektywy rozwoju. Niezależnie od kontekstu tego pytania, odpowiedź brzmi, że nie ma pojedynczego powodu, a kontekst jest niejasny. Hymn wprowadza graczy w swój świat z bardzo niewielkimi wyjaśnieniami i próbuje to zamaskować wypróbowaną i prawdziwą taktyką swojego gatunku: losowo pisząc wielkie litery słów z leksykonu żargonu science fiction i mając nadzieję, że brzmi to na tyle ważne, by być ekscytujący.

Jest Blizna, populacja padlinożerców czy coś takiego. Szczerze mówiąc, to niejasne. Są wrogami i od czasu do czasu pojawiają się, aby robić złe rzeczy ludziom, na których gracz powinien się troszczyć. Zagłębienie się w historię gry za pomocą zakładki Dziennik jest opcją, ale dlaczego miałbyś to robić? Nie ma powodu, by przejmować się Blizną, tak jak nie ma powodu, by zdalnie interesować się Dominium, Kataklizmem, Cenotafem lub jakąkolwiek inną historią z tego śmiecia Hymn. Pod koniec gry ujawnia się, że nawet gdybym próbował zepsuć, nic by to nie znaczyło nawet dla tych, którzy grali w tę grę.

To jest problem z Hymn - to bez znaczenia. Próba przypisania nawet pozorów emocji lub myśli temu, co dzieje się w grze, to w najlepszym wypadku przepis na ból głowy, a w najgorszym na długą noc upijania się. BioWare ma być w tym dobry. To zaleta studia – naprawdę dobre gry, które wyróżniają się dodatkową uwagą poświęconą rozwojowi postaci i projektowaniu środowiska. W jakiś sposób skończyliśmy z grą, która wymieniła te cechy na najgorsze części Przeznaczenie, wymiana, która wywołałaby poczucie winy nawet najbardziej podejrzanego brokera informacji. Ludzie krytykowali ten gatunek za zbyt niejasny. Odpowiedź, w Hymn, było stworzenie złoczyńcy zwanego Monitorem, który nie ma absolutnie żadnej motywacji postaci poza byciem biurokratycznie złym i pragnącym Ogólnej Mocy, niezależnie od formy, która może przybrać.

Powód, dla którego mamy ten bałagan, jest oczywisty. Hymn już próbuje założyć darmowe rozszerzenia fabularne DLC. Gracze nie dowiadują się absolutnie niczego o świecie i jego ludziach, co nie było od razu oczywiste podczas pierwszych kilku godzin rozgrywki. Żadna z frakcji nie ma głębi. Jeśli zamiar z Hymn nie ma wypuszczać DLC w szybkim klipie, to wydawca był w porządku, podpisując coś, co wydaje się pospiesznie stworzonym kolażem wszystkich najgorszych tropów w science fiction.

Być może niesprawiedliwe było oczekiwanie, że BioWare będzie w stanie zwracać tak baczną uwagę na bardziej plastyczny świat w Hymn niż te, które tradycyjnie zbudował. W porządku. HymnWątpliwa historia nie jest najgorszą częścią rozgrywki. Łup jest gdzie Hymn zaczyna się rozpadać. Przyciąganie graczy kuszącym nowym sprzętem to sposób na to, aby codziennie wracali do gry. Przekładnia w Hymn jest pusty. Nic w sprzęcie gracza w całym trybie fabularnym nie sprawia, że ​​jest on fajny ani wyjątkowy. W rzeczywistości za każdym razem, gdy gra drażni gracza, że ​​dostanie coś legendarnego, zabierze to w najlepszym razie w ciągu godziny. Rezultatem jest gra, która oczekuje od graczy przyjemności zamiany jednej nie wyróżniającej się broni na inną, która sprawia, że ​​ich ocena mocy nadal rośnie, boleśnie powoli.

Mówiąc o wniebowstąpieniu, w tym osi pionowej w Hymn główna rozgrywka trzecioosobowa otwiera kilka ciekawych możliwości. Lot zapiera dech w piersiach. Poznawanie mapy świata podczas naprzemiennego nurkowania i desperackich wspinaczek po prostu się nie starzeje. Nie ma jednak wiele wspólnego z tym rodzajem lotu poza eksploracją i próbą ucieczki przed trudną bitwą, więc wydaje się, że jest to niewykorzystany element gry, która desperacko chce, aby taki projekt się wyróżniał konkurenci.

To najbardziej frustrująca część Hymn: pod warstwami przeciętności kipi prawdziwa radość. Garnitury są zbudowane do odkrywania Hymnwizualnie oszałamiający krajobraz. Sama walka to świetna zabawa. To świetny riff w strzelankach opartych na klasach, a każdy z czterech grywalnych kombinezonów Javelin został wyważony, szczególnie po łatce „pierwszego dnia” wydanej przed oficjalną premierą gry. Różnica między atakiem wręcz jako superszybkim Interceptorem a potężnym Colossusem jest radykalnie inna. Animacje są płynne - bicie wroga tarczą jest satysfakcjonujące i dobrze wygląda. Burza spuszcza furię żywiołów na pole bitwy i przez kilka sekund trudno nie patrzeć z podziwem. Szermierka Interceptora i wachlarz wyposażenia taktycznego Rangera są również dobrze przystosowane do niszczenia wielu anonimowych wrogów, z którymi gracze spotkają się podczas wykonywania zadań.

Wrogowie tak naprawdę nie oferują dużej różnorodności pod względem taktyki i wyglądu. Niektórzy wrogowie zamrażają graczy, co jest denerwujące; inni wrogowie ich szokują, co jest po prostu innym irytującym smakiem. Nie ma nic, co by szczególnie różniło się w różnych efektach statusu, typach wrogów czy bitwach.

Ta niemoc jest odwracana, gdy gracze czerpią przyjemność z walki z Tytanem. Są trudnymi wrogami ze zróżnicowanymi atakami, które naśladują, jak może czuć się boss lochów w grze MMORPG. Fazy ​​są bardziej napięte, ale jest taniec do nawigowania w ataku i obronie. Warto zauważyć, że elastyczność ról postaci w trakcie walki nigdy nie jest bardziej widoczna niż w chwilach, gdy członkowie drużyny uciekają przed laserami śmierci Tytana. Gracze mogą zmieniać taktykę w locie i często muszą to robić podczas chaotycznych potyczek.

Niestety, cała fascynująca walka na świecie nie może uwolnić tej gry od pułapek jej powtarzalności. Problem pojawia się w postaci niezwykle ograniczonej liczby typów misji i wydarzeń na świecie. Misje fabularne po prostu spłukują i powtarzają potyczki, stając przy czymś, dopóki nie zakończy się pobieranie lub przesyłanie, lub rozwiązując bardzo proste łamigłówki - tę samą, nawiasem mówiąc, do znudzenia. Hymnkońcowa gra nie jest inaczej. Jest to nieco trudniejsze lub nagrody mają dla nich lepszy połysk, ale nadal wydaje się, że to praca. Nawet po naprawieniu niektórych zadań, gra nadal ugina się pod ciężarem wielu podstawowych elementów, które ją powstrzymują.

Suma wszystkich HymnCzęści to zbiór zawiłych, fascynujących momentów zagubionych w morzu niezwykle przeciętnych elementów projektu. Kiedy Hymn działa, wydaje się, że ma wszystkie narzędzia, aby być kimś wyjątkowym. Kiedy tak się nie dzieje, wydaje się, że ledwo trzymają go razem najdrobniejsze przeczucia kompetentnego strzelca. Nawet poza problemami technicznymi – zawieszanie się ekranu ładowania, które nie zostało naprawione nawet po aktualizacja, usterki podczas walk lub zadań, które zatrzymują postęp i nie tylko - to podstawy, które toną gra. Łup nie powinien być taki nudny. Wrogowie nie powinni być tacy prości. A dla świata tak pięknego jak Anthem powinno być o wiele więcej do zrobienia niż podziwianie go z daleka, jakby to był biom na jakiejś wystawie naukowej.

Wiele problemów z Hymn są tego rodzaju rzeczy, które łatwo można łatane lub wyrafinowane, a niektóre z nich już są. Problem polega na tym, żeby ludzie na to czekali. Hymn to bezduszne doświadczenie, posiadające bardzo niewiele uderzeń, które wywołują jakąkolwiek radość. To smutna piosenka śpiewana przez kogoś, kto nie wierzy we własne przesłanie i to widać. Gdyby Przeznaczenie był hitem, Hymn jest złą okładką.

Hymn jest już dostępny na PC, PS4 i Xbox One. Screen Rant został dostarczony z kodem PC na potrzeby tej recenzji.

Nasza ocena:

2,5 na 5 (dość dobry)

Recenzja zestawu słuchawkowego Astro A20 Wireless Gen 2

O autorze