Wywiad „Sum”: Nev Schulman, Ariel Schulman i Henry Joost

click fraud protection

W następny weekend u Davida Finchera Sieć społeczna trafia na duże ekrany w całym kraju. Podczas gdy ten film, który jest kroniką narodzin i rozwoju wielomiliardowej firmy Facebook, cieszy się dużym zainteresowaniem (i nawet trochę oscarowej rozmowy), to nie jedyny film „Facebook”, o którym publiczność mówi.

Kocia ryba, film dokumentalny o dziwnym niż fikcja, opowiadający o nieoczekiwanym związku z Facebookiem, który przybiera nieoczekiwany obrót, zrobił w tym roku tak wielki rozgłos na Sundance, że my tutaj Ekran Rant musiałem wystawić filmowi dwie recenzje: jeden dobry i jeden zły. Osobiście pokochałem ten film i pomyślałem, że rodzi fascynujące pytania o naturę tożsamości w dobie Internetu.

Jednak nawet po obejrzeniu i cieszeniu się filmem wciąż miałem mnóstwo pytań na temat filmu krążącego w mojej głowie. Szczęśliwie dla mnie, Kocia ryba współreżyserzy Ariel Schulman i Henry Joost, a także bohater filmu, Nev Schulman, byli wczoraj w Chicago, aby porozmawiać o filmie.

W trakcie naszej rozmowy niezwykle gościnne i zabawne trio odpowiadało na moje pytania dotyczące wszystkiego, od strategii marketingowej filmu po krytykę, że film jest mistyfikacją.

Sprawdź moją transkrypcję wywiadu poniżej.

Pamiętaj, że wywiad jest pełen SPOILERÓW, więc trzymaj się z daleka, jeśli jeszcze nie widziałeś filmu.

--

SR: Ten film najlepiej można opisać jako „dziwniejszy niż fikcja”. Kiedy zorientowałeś się, że „Mamy film na rękach”. Kiedy dokument uformował się w waszych głowach?

JAK:Cóż, pomyślałem, że zaczęło się dość dziwnie. Mam na myśli to, że on (Nev) miał 8-letnią superfankę (Abby), która była potencjalnym cudem sztuki, który ma obsesję na punkcie swoich fotografii. Wystarczało mi to na krótki film dokumentalny i to wszystko przez jakiś czas.

HJ:Ale nigdy nie myśleliśmy, że będzie to film pełnometrażowy, aż do tego momentu w Vail w Kolorado [kluczowa scena w filmie, kiedy trio odkrywa, że ​​muzyka, którą dzieli się „Megan”, w rzeczywistości nie jest jej]. Pomyśleliśmy: „Nie mamy pojęcia, dokąd to zaprowadzi, ale każdy kierunek, który prowadzi, będzie dobrą historią”.

JAK: I wtedy zwróciliśmy się do siebie i powiedzieliśmy: „Ok, teraz kręcimy film, więc musimy cały czas się kręcić”.

SR: I jak to działa na ciebie, Nev, jako temat, ponieważ oni po prostu cię filmują przez cały czas. Jak się czułeś, kiedy to coraz bardziej się angażowało?

NS: To, czego się nie spotyka, to to, że do pewnego stopnia wszystkie klipy, które otrzymali z tego związku, w którym byłem myślałem, że są nudne, w porównaniu z niektórymi innymi absurdalnymi rzeczami, które robiłem, że nie były filmowanie. Więc kiedy Rel postanawia skierować kamerę na mnie, zwykle pozwalam mu to zrobić, ponieważ mam dziwny pociąg do psot, doświadczeń i ciekawości nieznanego. I ufam jego zdolnościom artystycznym i pasji filmowej, a potem oczywiście nasze braterstwo i nasza „najlepsza przyjaźń” to utrudniają. Gdybym nie lubił, jak mnie filmował, z pewnością byłby to problem w naszym bractwie.

[Śmiech]

NS:Mam na myśli, czy William Shatner lubi Czekoladowe Fondue?

SR: Mogę tylko założyć, że tak. To byłoby moje przypuszczenie.

NS:Cóż, musisz go sfilmować, żeby się dowiedzieć. Musisz tam być cały czas.

SR: Ciekawy jest fakt, że cały czas filmujecie, ponieważ film jest tak surrealistyczny, że wiele osób myśli „Jak to możliwe? Jak to może być prawdziwe?” i myślę, że częściowo ma to związek z faktem, że filmujesz cały czas, więc nigdy nie wiesz, kiedy wydarzy się jakaś historia. Czyj to pomysł? Czy dorastałeś, kręcąc wszystko?

HJ: To rodzaj naszej kolektywnej kultury. To nie tylko my, to my i nasz krąg filmowych przyjaciół. Przyjaźnimy się również z braćmi Neistat, którzy mają program telewizyjny w HBO, który w zasadzie jest tylko taki: małe kamery, ich życie, to jest serial. I to jest naprawdę zabawne, ponieważ nigdy niczego im nie brakuje.

NS: I są żądni przygód.

HJ:Są żądni przygód i są fajnymi facetami i fajnie jest z nimi spędzać czas. A potem inna grupa filmowa, Red Bucket Films, której Nev i Rel byli jakby członkami założycielami. I to trochę tak, że wśród 15 z nas, lub jakkolwiek jest ich wielu, po prostu robimy to cały czas i głównie dzielimy się tym ze sobą. W pewnym sensie to trochę jak praktyka filmowa. To trochę jak granie w koszykówkę, w przeciwieństwie do mistrzostw. To jak zabawa. Robimy to dla zabawy.

NS: A my jesteśmy jak generacja aparatów telefonicznych. Każdy jest teraz fotografem.

[Nev, Henry i Rel dokumentowali wywiad na ręcznych kamerach, kiedy rozmawialiśmy.]

NS: W jakiś sposób właśnie przekształciliśmy się w pokolenie ludzi, od których z jakiegoś powodu oczekuje się, że będą dokumentować. Ponieważ... istnieje ta strona internetowa o nazwie YouTube.

SR: Kontynuuj...

HJ:Czy tak to wymawiasz?

SR: Myślałem, że to Yow-Too-Bay.

[Śmiech]

NS:I nagle każdy ma głos. Internet w większości najlepiej nadaje się do obsługi wideo i audio oraz do używania ich razem. To tak, że jest dziwna rzecz, w której każdy chce tworzyć treści i być popularnym w tej społeczności online.

SR: Myślę, że fakt, że jesteś bardzo zaawansowany technologicznie, jest kolejnym powodem, dla którego ludzie są bardzo zdezorientowani tym filmem. „Jak to może być prawdziwe? Trzech technologicznie obeznanych facetów, takich jak ten, jak mogłeś pozwolić sobie na tak długi czas?” Z perspektywy czasu, czy widziałeś te znaki ostrzegawcze, które skłoniły cię do myślenia: „Jak dałem się oszukać?”

HJ:Cóż, nie sądzę, żebyśmy wiedzieli na początku, czego szukać. Myślę, że Nev zrobił Google kilka rzeczy, ale niczego nie znalazł. Dopiero piosenki [ze sceny Vail, Colorado] – postanowiliśmy wyszukać tekst piosenki – i tak było naprawdę tylko dlatego, że pomyśleliśmy, że to było tak dobre, że pomyśleliśmy: „Może powinniśmy założyć wytwórnię płytową i podpisać je ludzie. Są niesamowite”. To musi być okładka, czy to wiersz? Więc przeszukaliśmy teksty i wtedy wszystko się zaczęło.

Podobnie jak na początku, nie mogę wystarczająco podkreślić, jak było to tło w naszym życiu. Realizowaliśmy milion innych projektów i to była właśnie ta rzecz; i to była naprawdę rzecz Neva.

NS: I naprawdę nie dzieliłem się z nimi tak dużo. W większości e-maile, które widzisz, jak czytam, i telefony, które mam, to wszystko, co widzieli. Głębia interakcji i jej zakres były dla mnie bardziej osobiste. A teraz, oczywiście, patrząc wstecz, wydaje mi się śmieszne, że byłam naciągnięta tak długo, jak byłam. I to była świetna lekcja zrozumienia, dlaczego pozwalasz sobie na to lub przekonujesz się o czymś, czego chcesz – i moc pochlebstwa i fantazji oraz element ucieczki w nas wszystkich, w tym, że chcemy czegoś, co nie ma sensu lub jest nieosiągalne.

SR: To interesujące, ponieważ zastanawiałem się, oglądając ten film: „Oto ten przystojny facet w Nowym Jorku. Jest bardzo przystojny. W Nowym Jorku są prawdopodobnie dwa miliony kobiet, z którymi mógłby potencjalnie mieć romantyczne relacje”.

JAK: Wow.

[Śmiech]

SR: Cóż, nie dwa miliony, to znaczy, on nie jest Wiltem Chamberlainem.

[Śmiech ]

SR: Ale są opcje, wiesz? A jednak jest ta kobieta, która czysto istnieje w cyberprzestrzeni w Ishpheming w stanie Michigan – a ja pochodzę z Michigan, więc ja znać UP stary, a tam na górze nic się nie dzieje - i myślę tylko: „Co cię przyciąga do tego online relacja?"

NS: Myślę, że masz rację, wyglądam bardzo dobrze.

[Śmiech]

NS: Nie, nie, totalnie żartuję. Nie, masz rację, mieszkałem w Nowym Jorku jako kwalifikujący się młody chłopak, spotykałem się z dziewczynami i miałem dobre i złe relacje, jak wszyscy, ale przez większość czasu myślę, że byłem w takim momencie w moim życiu, że czułem, że dobrze, chciałbym przejść na wyższy poziom z kobieta. Chciałbym czuć z kimś naprawdę głęboką więź, jak myślę, że wszyscy, a nie znalazłem tego w Nowym Jorku. I tak, kiedy pojawiło się coś, co było tak inne i tak niezwykłe, że pomyślałem: „Może dlatego. Może nie szukałem we właściwym miejscu”. Może jest w tej rodzinie coś tak organicznego i szczerego, że to trochę zajmie mnie nie z tego świata, który nie zadziałał, szczególnie w odniesieniu do idealnej dziewczyny, i znajdę ją gdzieś indziej, gdzie najmniej będę oczekiwać. I wydaje mi się, że to jest urok związków na odległość.

SR: Kiedy planowałeś wyjazd do Michigan, ile z tego myślałeś z wyprzedzeniem z punktu widzenia filmowca. Na przykład, jaki rodzaj sprzętu zamierzamy przywieźć, jakie zdjęcia otrzymamy? A może po prostu go skrzywdziłeś? Ponieważ szczególnie ta jedna scena, w której przybywasz na farmę o drugiej nad ranem, to naprawdę niesamowita sprawa...

NS: Głupi, tak.

SR: ...ponieważ nie wiesz, co znajdziesz. Ale jest też bardzo trzymający w napięciu. Czy myślisz o tym w kategoriach: „To byłoby dobre ujęcie do mojego filmu”. a może byłeś tak zmuszony do poznania tych ludzi, że zdecydowałeś, że pójdę tam o drugiej nad ranem.

HJ:Nie myśleliśmy wtedy o tym. Właśnie przejechaliśmy 400 mil i była 2:30 nad ranem i myślę, że wszyscy stanęliśmy przed taką decyzją, jak: czy pójdziemy do motelu i spróbujemy iść spać, czy też powinniśmy po prostu... Chodzi mi o to, że nie sądzę, żebym mogła iść spać, przynajmniej nie przejeżdżając obok jej domu, żeby sprawdzić, czy pali się światło.

NS: Tak, to znaczy, byłem mile od tego, kogo myślałem, że może być miłością mojego życia.

HJ:Napięcie nas zabijało.

JAK: To był ten sam instynkt, który wciągnął nas w tę historię, czyli „Cóż, zaszliśmy tak daleko. Równie dobrze możesz otworzyć te drzwi. Po prostu idź dalej.

HJ:Nie sądziliśmy, że wjedziemy na podjazd, po prostu pomyśleliśmy: „Po prostu przejedziemy”. A potem Nev dostał tę maniakalną odwagę.

NS:Cóż, myślałem, że podjazd wychodzi z drugiej strony, więc kiedy zobaczyłem, że tak nie jest i zaczął się odwracać, a ja spojrzałem na tę stodołę i ja było jak: „Muszę teraz coś wiedzieć”. Więc po prostu wyskoczyłem i powiedziałem: „Chodź Rel!” i nawet o tym nie myślałem, wiesz co ja oznaczać? Powinienem był zostać w samochodzie, ale wiesz, zainspirowała mnie jakaś dziwna siła.

SR: Nie pamiętam kto to jest, ale widzisz to w napisach, ktoś mówi: „Chcę iść” albo „Myślę, że powinniśmy iść”.

JAK:To było następnego ranka w domu.

HJ:To było na werandzie, tak.

SR: Jest tak wiele takich momentów, w których myślisz: „Nie sądzę, że powinniśmy tu być. Nie wiem, czy powinniśmy to robić”. Jak możesz powiedzieć intelektualnie: „Musimy tu zostać i to sfilmować”. Ponieważ na widowni Siedzę tam i myślę "Och, na litość boską, czy mógłbyś odejść, proszę?" Nie chcę wiedzieć, co jest za drzwiami - ale chcę wiedzieć.

JAK:Wymyśliliśmy jedno pytanie, na które wszyscy zgodziliśmy się, że należy odpowiedzieć pod koniec filmu, a pytanie to brzmiało: „Kto maluje obrazy?”. I bez względu na to, jak straszne są rzeczy lub jak skomplikowane, albo ile kłamstw udało nam się rozwikłać, była jedna rzecz, o której wiedzieliśmy, że jest prawdziwa, że ​​ktoś tworzył te obrazy i wysyłał je do niego miesiącami, miesiącami i miesiącami. Tak więc, gdy wszystko inne zaczęło się rozpadać, ta prawda nadal pozostała. Więc gdybyśmy wyszli w środku nocy, gdybyśmy wyszli następnego ranka, wyszlibyśmy nie znając odpowiedzi.

HJ: Mieliśmy też taką fantazję, że dla nas tworzenie filmów i filmów dokumentalnych jest tak ważne, że jeśli… miałeś umrzeć, wiesz, chcesz umrzeć z aparatem, bo może Werner Herzog to znajdzie materiał filmowy.

SR: Mówienie o tym w takich kategoriach brzmi trochę melodramatycznie, ale kiedy oglądasz film, masz wrażenie, że czai się prawdziwe niebezpieczeństwo i myślę, że to jest tak pociągające, a przynajmniej jest to jedna z rzeczy, które pociągają ja. Myślę, że jest to również kwestia sporna, ponieważ marketing tego filmu - nie wiem, jak bardzo jesteście w to zaangażowani...

HJ:Bardzo, bardzo mało.

JAK: Więcej niż zero, ale...

SR: Ponieważ patrzysz na plakat z napisem „Nie mów nikomu, co to jest”. Oczywiście jest duży zwrot akcji i jest ujawnienie, które pojawia się w trakcie filmu.

NS:Kiedy zobaczyliśmy strategię marketingową, byliśmy zdecydowanie zszokowani. A ja, przynajmniej dla mnie, byłem zdenerwowany. Nie podobał mi się pomysł na tę historię, na to, co mi się przydarzyło, na sensację. Wydawało się, że było wystarczająco dużo doświadczenia, aby ludzie to zobaczyli i zareagowali. I nie chciałem ich wprowadzać w błąd z jakiegoś innego powodu. Ale zacząłem rozumieć, że trudno jest skłonić ludzi do wydania ciężko zarobionych pieniędzy, aby coś zobaczyć zamiast czegoś innego, jeśli nie mają ku temu żadnego powodu. I nie możesz po prostu powiedzieć komuś: „Zobacz, to jest dobre”.

Wymyślili więc kampanię, która jest uderzająca, w pewien sposób niepokojąca i bardzo intrygująca. Podkreślił jeden aspekt filmu, jest wiele innych aspektów filmu. Wiesz, próbują umieścić ludzi w teatrze. Tak więc, jeśli to wciągnie ludzi do teatru… w większości to, co jest tak satysfakcjonujące, to to, że bardzo niewielu ludzi wyszło zdenerwowanych, że to nie był jakiś przerażający Blair Witch Project 3. W rzeczywistości są poruszeni i trochę szczęśliwi, ponieważ spodziewali się filmu, takiego jak wiele innych, które mieli widzieli i faktycznie dostają coś zupełnie nowego i bardzo emocjonalnego, a ich reakcje na to były naprawdę zdumiewający.

SR: Jaki masz teraz kontakt z Angelą?

NS: Rozmawiamy z Angelą prawie codziennie. Wszyscy z nas. Nie tylko nasza trójka, ale nasza rozszerzona rodzina filmowców. Wszyscy jesteśmy bardzo zaangażowani i bardzo jesteśmy zespołem, co jest dla nas niezwykle ważne.

SR: Te powiązania społeczne, które mamy na Facebooku i Twitterze oraz w mediach społecznościowych, jak porównać je z „prawdziwymi” relacjami? Jest w tym sztuczność, ale kiedy udostępniasz w Internecie tyle, ile masz, z tym, co zakładałaś, że jest Megan, mam na myśli to, że się tam wystawiasz. W ten związek zainwestowano wiele dobrego samopoczucia emocjonalnego, więc jak odróżnić relację w mediach społecznościowych od swojego prawdziwego życia?

NS: To znaczy, na pewno była niewyraźna granica, bo kiedy tam dotarliśmy, miałem związek z tą kobietą, wiesz? Była między nami przyjaźń i romans, co z pewnością było dla nich [Henry'ego i Rel] jasne, a później dla mnie; w tamtym tygodniu byliśmy pod wieloma względami dobrymi przyjaciółmi i byliśmy wobec siebie bardzo otwarci i osobiści.

To, czego się nauczyłem, lub do czego zachęcam ludzi, to to, że na każde 500 znajomych, których masz na Facebooku – czytasz ich aktualizacje profilu, oglądasz ich zdjęcia, inwestujesz czas w tę społeczność ludzi - ile czasu inwestujesz w swoje brat? Albo ile czasu poświęcasz mamie? A może twój najlepszy przyjaciel w szkole? A może ktoś, z kim się nie przyjaźnisz - może byłeś zbyt nieśmiały, by się z nim podejść? Myślę, że w tym momencie powinniśmy zacząć myśleć o tym bardziej, jest jak, dlaczego spędzamy czas oddając się temu dziwnemu rodzajowi unoszącej się chmury informacji, a nie ludziom, racja wokół nas?

SR: Jak myślisz, co jest ostatecznym wnioskiem z tego filmu? Gdybyś musiał powiedzieć: „Chcę, żeby widzowie wynieśli się z tego filmu”.

HJ:To trudne, ponieważ naprawdę chcemy, aby widzowie odebrali sobie coś, co uważam za jedną z fajnych rzeczy w filmie: jest to, że istnieje milion rozmów, które możesz przeprowadzić później, a każdy wyciąga z nich własną lekcję lub wiadomość. I to jest tak, jakby to było prawdziwe życie, więc wiadomości często są ze sobą sprzeczne.

Więc dla nas to tak, powinieneś uważać na to, co umieszczasz w Internecie i powinieneś być rozważny o tym, jakie obrazy tam umieszczasz i ile udostępniasz, bo internet jest stały nagrywać. Ale jednocześnie powinieneś być otwarty na ludzi, a dla mnie największym zwrotem akcji w filmie jest to, że po drugiej stronie jest człowiek. Wiesz, istnieje rodzina ludzi, a nie złoczyńców, i musisz widzieć w każdym człowieczeństwo. I czujemy, że ludzie są z natury dobrzy i że mają swoje powody, by coś robić. Te dwie wiadomości nie pasują do siebie w wygodny sposób.

SR: [Do Neva] Więc kiedy przybyłeś po raz pierwszy, nie żywiłeś żadnej wrogości?

NS:Nie.

SR: Cóż, w tym momencie wiedziałeś, że nie ma Megan, prawda?

NS: Tak, to znaczy, jak tylko tam dotarliśmy, było jasne, że nie chodzi już o mnie. A powaga sytuacji i rzeczywistość, z którą mieliśmy do czynienia, były tak przytłaczające, że nie miałam czasu nawet odpowiednio zareagować, dopóki nie wróciliśmy do domu. Ale aby odpowiedzieć na twoje pytanie i użyć pewnego rodzaju starych frazesów, które wydają się mieć zastosowanie, powiedziałbym „ja wolałbyś kochać i stracić, niż nigdy nie kochać” oraz „Żałujesz tylko tego, czego nie kochasz robić. Nie rzeczy, które robisz”.

[Śmiech]

JAK: Jeśli mógłbym dodać: „Możesz poprowadzić konia do wody, ale nie możesz go zmusić do picia”.

HJ: "Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje."

Podczas gdy wszyscy na zmianę truchtaliśmy frazesami, publicysta dał mi znak „zakończenia”, więc spędziłem ostatnią minutę rozmawiając z Arielem i Henrym o ich dokumentalnych wpływach. Rel powiedział, że był pod wpływem Wernera Herzoga, Maysles Brothers i Rossa McElwee. Rozmawialiśmy krótko o znakomitym filmie dokumentalnym McElwee z 1986 roku, Marsz Shermana, o którym Rel powiedział, że jest jego ulubionym filmem dokumentalnym.

Jeśli nie widziałeś Marsz Shermana, polecam to sprawdzić. To doskonały film i wyraźnie widać wpływ, jaki styl filmowy McElwee wywarł na Ariela i Henry'ego.

--

Kocia ryba otwiera się w Chicago w ten piątek. Film miał już swoją premierę w Los Angeles i Nowym Jorku.

Aby zobaczyć, czy Kocia ryba gra w pobliżu, odwiedź oficjalna strona filmu i wyszukaj godziny seansów.

Okładki magazynów Spider-Man: No Way Home Wskazówka na temat Sandmana i Electro

O autorze