„Pamiętniki Czarnobyla” Recenzja

click fraud protection

Dzienniki Czarnobyla znajdują się na niezadowalającym pośrednim gruncie między tradycyjnymi tropami horroru.

Na pierwszy rzut oka wielu kinomanów założy, że Dzienniki Czarnobyla to tylko najnowsza pozycja w gatunku found-footage - biorąc pod uwagę, że zwiastun filmu jest przepełniony niezręcznymi, drżącymi nagraniami z kamery (film jest również oparty na opowiadaniu Orena Peli, twórcy filmu Aktywność paranormalna franczyzowa). Pomimo zaangażowania Peli jako twórcy i producenta (reżyseruje Bradley Parker), Dzienniki Czarnobyla jest w rzeczywistości znacznie bardziej standardowym projektem horroru - z udziałem znanych aktorów (m.in. muzyk Jesse McCartney oraz Jonathan Sadowski z S#*! Mój tata mówi) oraz wszechwiedzącą kamerę, która śledzi grupę przyjaciół, którzy wchodzą na obszar zastrzeżony, a następnie zostają wyrywani pojedynczo przez tajemniczych mieszkańców.

Czy bez szalonego materiału found footage, do którego można się wrócić, upiorne tło w Czarnobylu i historia wymyślona przez Peli, w połączeniu z wyborem chwiejnego materiału z kamery, sprawiają, że

Dzienniki Czarnobyla niezapomniana wycieczka z horroru?

Niestety, Dzienniki Czarnobyla jest złapany w niezadowalający środek między tradycyjnymi tropami horroru a (jak wspomniano wcześniej) kilkoma filmowymi wyborami zapożyczonymi z repertuaru found footage Peli. Jak wspomniano, film nie jest projektem found footage, ale ma wszystkie wady tego gatunku (chwiejna praca kamery i niedopracowany nadrzędna fabuła, żeby wymienić tylko kilka), które zasadniczo podcinają wszelkie potencjalne przyjemności, które można by czerpać z tego, co prawda, wciągającego otoczenia i założenie. Podczas gdy pewna grupa kinomanów może cieszyć się szaleńczym stylem kręcenia filmu, wielu widzów rozpozna chwiejną kamerę czym właściwie jest - pretekstem do podkręcenia napięcia w skądinąd cienkiej i rozczarowującej podróży przez coraz bardziej mrok korytarze.

Olivia Taylor Dudley, Dimitri Diatchenko i Czarnobyl

Początkowe podstawy historii są dość proste: grupa amerykańskich turystów - Chris (McCartney), Natalie (Olivia Taylor Dudley), Amanda (Devin Kelley) i Paul (Sadowski) - zapisz się na przygodę z „ekstremalną turystyką” do Prypeci, ukraińskiego miasta, które zostało zbudowane dla pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu (również w pierwszym akcie z Transformers: Mrok Księżyca). Dawno opuszczone, po katastrofalnym wypadku jądrowym w Czarnobylu, miasto zostało odzyskane przez natura - po exodusie blisko 50 000 ewakuowanych, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów w mgnieniu oka ogłoszenie. Kiedy turyści po raz pierwszy przybywają na miejsce - wraz z przewodnikiem Uri (Dimitri Diatchenko) i parą podróżującą z plecakiem, Michael (Nathan Phillips) i Zoe (Ingrid Bolsø Berdal) – grupa zostaje odesłana w punkcie kontrolnym przez wojsko urzędnicy. Niezrażony Uri znajduje drogę powrotną do Prypeci, a turyści spędzają dzień na zwiedzaniu postapokaliptycznego kompleksu. Jednak, gdy nadszedł czas, aby odjechać, furgonetka Uriego nie rusza i grupa zostaje wepchnięta w życie lub śmierć walka o przetrwanie z dzikimi zwierzętami i tajemniczą obecnością, która porusza się wśród napromieniowanych gruzy.

Wczesne momenty filmu (ustalenie różnych dynamiki postaci) są dość sztywne (podobnie jak występy przez cały czas), ale gdy grupa dociera do Prypeci, łatwo jest pochłonąć się scenerią – ponieważ opuszczone miasto (które faktycznie kręcono w plenerze) oferuje przerażające, ale niezwykle fascynujące tło dla ekranu dramat. To powiedziawszy, ponieważ elementy „horroru” są wysuwane na pierwszy plan, film w większości porzuca dziwaczne na miejscu wizualizacje (takie jak zardzewiały diabelski młyn i parking pełen skorodowanych pojazdów) na korzyść ciemnych podziemi korytarze. W połączeniu z drżącym materiałem z kamery, filmowcy zasadniczo odrzucają jeden aspekt, który wyróżniał film na tle podobnych propozycji horrorów – a doświadczenie przeradza się w frustrujący i przyprawiający o mdłości bałagan, który nie przynosi satysfakcjonującej zapłaty (ani w kategoriach bitów narracyjnych, ani „stworzenia” ujawnia).

Prawie na każdym kroku Dzienniki Czarnobyla przedstawia pomysły na fabułę i ujawnia się, aby wywołać reakcję publiczności – nie dlatego, że którekolwiek z nich łączy się lub ma sens w momencie, gdy pojawią się napisy końcowe. Podczas gdy „rozwój postaci” nie jest problemem w filmie, większość widzów uzna, że ​​różne decyzje i działania podejmowane przez bohaterów są szczególnie trudne do przełknięcia. a przynajmniej wyraźnie motywowany wysiłkiem filmowca, aby wepchnąć grupę dalej i głębiej w brzuch Prypeci - zamiast jak najdalej od niebezpieczeństwa. Kinomani spodziewają się, że w kinie wstrzymają pewną dozę niedowierzania, zwłaszcza w gatunku horroru, ale poza fascynującą scenerią, Dzienniki Czarnobyla przedstawia jedną schematyczną scenkę po drugiej – zawsze przedkładając upiorne układy nad opowiadanie w pełni uformowanej historii (która staje się coraz trudniejsza do przełknięcia w trzecim akcie). W rezultacie seria przerażeń nie dostarcza przekonujących odpowiedzi na tajemnicę Prypeci, a także całkowicie rezygnuje z satysfakcjonującego zamknięcia więcej niż jednej kluczowej postaci.

Devin Kelley jako Amanda w „Dziennikach Czarnobyla”

Biorąc pod uwagę, że za chwiejną kamerą filmu nie ma „postaci”, gdy historia się rozwija, a tajemnica zaczyna się rozwikłać, staje się to boleśnie oczywiste, że chwiejna praca krzywki jest używana do zrekompensowania tego, co może być jednym z najmniej przekonujących i niedopracowanych objawień „horroru” ze wszystkich czas. Machając kamerą, filmowi udaje się rozwinąć dość nudny (i całkowicie niezasłużony) pomysł, który miał Dzienniki Czarnobyla został nakręcony za pomocą stałej kamery, w przeciwnym razie publiczność przewróciłaby oczami w drugim akcie.

Wszystkie te błędy mogą być wybaczalne, jeśli film dostarczy zabawnych przerażeń lub napiętych spotkań, ale poza kilkoma tradycyjnymi „co jest pod tym prześcieradłem” scen „horroru”, niewiele jest niespodzianek lub intrygujących wydarzeń, które usprawiedliwiają źle zrealizowane kręcenie filmów pomysły. Szkoda, bo w rękach bardziej ambitnego zespołu filmowców główny pomysł Peli mógłby zostać rozciągnięty w niezwykle interesujący dramat tajemnicy. Zamiast tego, gdy każda warstwa „horroru” jest cofana, Dzienniki Czarnobyla doświadczenie jest coraz mniej urzekające – a wszystko to staje się coraz bardziej zawiłe.

Do końca, Dzienniki Czarnobyla przedstawia niedopasowany wysiłek, który polegał na pracy z kilkoma intrygującymi elementami podstawowymi (a mianowicie lokalizacją i podstawowym, choć słabo rozwiniętym, fabuła) - które są podważane przez niesatysfakcjonującą kinematografię filmu i oparcie się na zużytych rekonstrukcjach znanego horroru konfiguracje. To powiedziawszy, jeśli jest jedna rzecz, którą film robi dobrze (uwaga: to nie jest horror), to jest to Dzienniki Czarnobyla prawdopodobnie zafascynuje widzów prawdziwą historią Prypeci - miejmy nadzieję, że zwiększy oglądalność wielu filmów dokumentalnych, które bardziej szczegółowo badają opuszczone miasto.

Jeśli nadal jesteś na ogrodzeniu o Dzienniki Czarnobyla, sprawdź zwiastun poniżej:

-

[identyfikator ankiety = "NN"]

-

Daj nam znać, co myślisz o filmie w sekcji komentarzy poniżej.

Obserwuj mnie na Twitterze @benkendrick do przyszłych recenzji, a także wiadomości o filmach, telewizji i grach.

Dzienniki Czarnobyla ma ocenę R za przemoc, niektóre krwawe obrazy i wszechobecny język. Teraz gra w kinach.

Nasza ocena:

1,5 na 5 (słabe, kilka dobrych części)

90-dniowy narzeczony: Tania dzieli się swoją historią z przemocą domową i nadużyciami

O autorze