Gwiazda „Premium Rush” i rozmowa z reżyserem NYC Kultura rowerowa i umiejętności przetrwania

click fraud protection

Nowy thriller Pośpiech premium (przeczytaj naszą recenzję) oferuje coś, czego nie oferuje większość innych filmów z tego gatunku: spojrzenie na szalony i często niebezpieczny świat wiadomości o rowerach miejskich w Nowym Jorku. Jak zaznacza na początku postać grana przez Josepha Gordona-Levitta (Wilee – „Człowiek z kojota”): posłańcy rowerowi działają w ramach karnej rękawicy Ruch uliczny w Nowym Jorku, napotykają prawie niemożliwe terminy i są w większości obrażani przez większość obywateli, którzy uważają je za irytujące w dwóch koła. Jakby tego wszystkiego było mało, Wilee otrzymuje paczkę, która stawia go na celowniku bardzo złych ludzi, zamieniając i tak już niebezpieczną pracę w wyścig na śmierć i życie przez miasto.

W naszym wywiadzie z Gordonem-Levittem i Pośpiech premium scenarzysta/reżyser David Koepp, omówiliśmy fascynującą subkulturę, którą eksploruje film, oraz bardzo realne niebezpieczeństwa związane z próbą nakręcenia filmu na ulicach Nowego Jorku.

W ciągu ostatnich kilku lat gwiazda Josepha Gordona-Levitta znacznie wzrosła dzięki rolom w uznanych dramatach, takich jak

50/50, przebojowe behemoty, takie jak Początek oraz Mroczny rycerz powstaje, obiecujące gatunki, takie jak nadchodzący film science-fiction Looper - i oczywiście, Pośpiech premium. Z drugiej strony Koepp ma długą i słynną historię, zarówno w pisaniu scenariuszy do filmów takich jak Niewykonalna misja, Droga Carlito, Człowiek Pająk oraz Park Jurajski, a reżyserski gatunek taki jak Poruszenie Echa oraz Sekretne okno.

Jednak pomimo zbiorowego doświadczenia gwiazdy i reżysera, Pośpiech premium zdecydowanie przedstawił kilka nowych wyzwań i doświadczeń związanych z filmowaniem – nie tylko próbą skonstruowania filmu, który wykorzystuje tętniące życiem ulice Wielkiego Jabłka jako swój plac zabaw.

Dania Ramirez w „Premium Rush”

SCREEN RANT: Tak duża część tego filmu rozgrywa się na prawdziwych ulicach Nowego Jorku – jak to było kręcić w jednym z najbardziej ruchliwych i zatłoczonych miast na świecie?

DAVID KOEPP: ...Nawiązaliśmy ogromną współpracę z miastem i glinami, a mimo to nie wystarczyło. To było naprawdę ambitne: Byliśmy na ulicach – myślę, że kręciliśmy przez pięćdziesiąt jeden dni, z trzydziestoma dniami drugiej jednostki – myślę, że były może trzy dni [zdjęć wewnętrznych]. Reszta była na ulicach - a nie na chodniku, wiesz? Przeprowadzka na ulicach. Mieliśmy genialny kretyński pomysł, by wszystkie rozmowy [postaci] były prowadzone przez telefony, poruszając się po różnych częściach miasta – nigdy nie było tylko dwóch rozmawiających osób w pokoju; jak nigdy.

JOSEPH GORDON-LEVITT: [Przerywając] Co było dla mnie zabawne.

DK: Fajnie! Ale to wymaga trochę planowania [śmieje się z Levittem]. To było wyzwanie.

SR: Czy kiedykolwiek obawiałeś się gniewu nowojorczyków, którzy mogą być trochę zirytowani, że twoja produkcja, powiedzmy, wstrzymywała ruch uliczny?

DK: Tak! Jedną z rzeczy, które zrobiłem, kiedy zacząłem wyświetlać ten film w Nowym Jorku – pierwszą rzeczą, którą zrobiłbym publiczności, to przeprosić. Powiedziałbym: „Jestem pewien, że 50% z was było niedogodności związanych z tą produkcją w tym czy innym momencie i dziękuję za cierpliwość”. [Śmiech]

Nie wszyscy byli cierpliwi, wiesz? Ludzie pogubili się w nas. Był raz jakiś pieszy, który wściekł się na [asystenta produkcji], ponieważ PA mu nie pozwoliła przejść przez ulicę - co było dobrą decyzją, bo jechaliśmy nią i trafilibyśmy jego. Więc facet uderzył w PA, złamał nos i wsadził go do więzienia – to znaczy w więzieniu (myślałem, gdzie ten facet powinien iść) – czekaj, nie więzienie czy więzienie – Szpital. Więc łamie nos PA, ponieważ facet próbował go chronić, a ja pomyślałem: „To jest takie oburzające!”. To tak, jakby ktoś był buduje budynek na rogu, a oni poprosili cię, abyś przeszedł przez ulicę, aby nie został uderzony dźwigiem - nie złościłbyś się z nimi! Filmy są częścią gospodarki Nowego Jorku... Nie wiem... Ten facet mnie trochę zdenerwował. Wtedy „New York Post” – niech ich Bóg błogosławi – napisał artykuł wstępny: „Już czas, żeby ktoś uderzył jeden z tych filmów w nos”. Mówię: „To przestępstwo!” Nie wiem...

SR: „Dobry Nowy Jork”.

DK i JGL: [śmiech]

Joseph Gordon-Levitt i Dania Ramirez w „Premium Rush”

SR: Porozmawiajmy o nowojorskich rowerzystach i być może o tym, co przyciągnęło was oboje do odkrywania tej szczególnej subkultury.

DK: Szczerze mówiąc, pociągały mnie obrazy sprzed subkultury. Przyciągnął mnie pomysł faceta na rowerze jadącego z dalekiego Upper West Side do dalekiego Lower East Side, ponieważ wcześniej tego nie widziałem. Pomysł umieszczenia kamer w ruchu, z punktu widzenia roweru i poruszania się tak szybko, jak to tylko możliwe, pomyślałem, że był naprawdę ekscytujący. A potem, całkiem szybko, logicznie rzecz biorąc, ten [postać] staje się posłańcem, ponieważ nie chcesz kogoś tylko na przejażdżkę dla przyjemności – chcesz kogoś z celem. A potem [posłańcy rowerowi] po prostu okazali się fascynującym gatunkiem. To naprawdę interesujący ludzie, którzy mają motywację i prawdziwy etos; chcą jeździć na swoim rowerze, jeśli zapłaci im się za jazdę na rowerze, to świetnie, ale też jest to kultura, wiesz? To jak ich wybór stylu życia: rowery są lepsze niż samochody, a poruszanie się na rowerze jest słuszne. Więc wszystko to było dla mnie fascynujące.

SR: Joseph, czy przygotowując się do gry w Wilee skupiłeś się bardziej na fizycznym wyzwaniu, czy też zainteresowałeś się zanurzeniem w kulturze?

JGL: Oba. Chodzi mi o to, że musiałem spędzić prawdopodobnie więcej czasu fizycznie - tylko po to, aby upewnić się, że będę w kształt i możliwość wykonywania dwunastogodzinnych dni pracy na rowerze i nie zmuszania załogi do czekania, aż złapię mój oddech. Dużo tego trenowałem w domu w LA przez sześć tygodni, ale kiedy dotarłem [do Nowego Jorku] - ponieważ w LA tak naprawdę nie ma posłańców rowerowych; to nie działa, LA jest zbyt rozległe – kiedy tu dotarłem, zaprzyjaźniłem się z kilkoma facetami, którzy to zrobili, i powtórzę to, co powiedział David: Uderzyło mnie, że naprawdę jest w tym etyka.

Znalazłem dużo ekologii, dużo chęci wspierania lokalnego handlu - naprawdę świadomy, pozytywny i progresywny sposób myślenia o życiu. Wszystko to wynikało z prostej miłości do jazdy na rowerze, która prawdopodobnie pochodzi z czasów, gdy byli dziećmi, na długo zanim pomyśleli o czymkolwiek z tych rzeczy. Ale prawdą jest, że gdyby więcej ludzi jeździło rowerami, a mniej samochodami, świat byłby dla tego lepszy. I na pewno mam nadzieję, że jeśli ludzi wychodzących z tego filmu chce się jeździć na rowerze, to z pewnością zrobiono to dobrze.

SR: Czy masz jakieś szalone historie lub anegdoty o tym, czego doświadczyłeś jeżdżąc z prawdziwymi posłańcami rowerowymi po mieście?

JGL: Myślę, że to było bardziej po prostu jeżdżenie po mieście, zwiedzanie miasta. W tym filmie mam cztery duble – jest nas pięciu, którzy grają w Wilee. To ja; Austina, który jest prawdziwym posłańcem rowerowym i jednym z najszybszych – jeśli nie NAJSZYBSZYM – na świecie; hollywoodzki kaskader, którego zadaniem było uderzenie przez samochody; potem był jeden facet, który był naprawdę dobry na rowerze torowym i jeden, który był naprawdę dobry na rowerze trialowym. A więc pięciu z nas. I po prostu jeżdżąc po mieście z Austinem i jakbym miał poczucie: „Och, tak właśnie jest sobota” jak „kiedy wszystko koncentruje się wokół miłości do jazdy na rowerze – to inny rodzaj Sobota. To naprawdę skupia się na podróży bardziej niż na celu – i sprawia, że ​​skupiasz się na samym mieście i społecznościach ludzi w tym mieście. Jeździmy głównie po Manhattanie i Brooklynie, a kończysz w fajnych miejscach, w których inaczej byś nie wylądował. Przepraszam, jeśli to nie jest konkretne.

SR: David, jak wpadłeś na pomysł na technikę „wizji motocyklisty” użytą w filmie? A jak to było próbować skonstruować te sekwencje?

DK: Zadzwoniliśmy w skrypcie i przygotowaliśmy „Bike-o-vision” – który oznaczyliśmy małym „™”, nie żeby to cokolwiek znaczyło. Pomysł polegał jednak na tym, aby w kinowy sposób zilustrować te podejmowane w ułamku sekundy decyzje, które podejmujesz, gdy zbliżasz się do skrzyżowania. Kiedy przygotowywaliśmy się do pisania scenariusza, wysiadłem z roweru i jeździłem po okolicy – ​​ale jeździłem tak, jak czułem, że robią to ci faceci. I chciałem to zrobić tylko raz - bo wiesz, mam dzieci i nie jestem w tym dobry - ale Umiejętności samoobrony [posłańców rowerowych] są tak wysokie, że nie możesz tego zrobić, jeśli nie wiesz, jak to zrobić Zrób to.

Ale jeździłem dookoła i po prostu pomyślałem „nie zatrzymuj się”, więc zapalałem światła i co nie. Gdy zbliżasz się do skrzyżowania, zauważyłem, że Twoje zmysły - to jak wspinaczka po skałach, kiedy nie ma cię myślisz o niczym innym - nie ma nic innego z twojego dnia, tylko o tym myślisz uchwyt. A kiedy zbliżasz się do skrzyżowania i wiesz, że przejeżdżasz, twoje oczy biegają dookoła i pochłaniają tak wiele informacji; dostajesz odbicia od samochodu obok ciebie, które dają ci znać, że stamtąd jedzie facet; patrzysz na przechodnia i myślisz: „On się waha i pisze SMS-a – czy to oznacza, że ​​zaraz zawróci i pójdzie w drugą stronę? A może dalej będzie przyjeżdżał w ten sposób? I pomyślałem, że to jedna z najbardziej kinowych rzeczy, jakie kiedykolwiek widziałem w mojej głowie. Wyzwaniem było przeniesienie tego na film. Wymyśliliśmy więc „Bike-o-vision”... Potem próbując urzeczywistnić to, był to tylko logistyczny koszmar.

-

Pośpiech premium gra teraz w kinach.

90-dniowe fani nad Big Edem w samotnym życiu po zaręczynach z Liz

O autorze