Penny Dreadful: Recenzja Miasta Aniołów: Często bardzo głupie, rzadko zabawne

click fraud protection

W przeciwieństwie do swojego poprzednika, Penny Dreadful: Miasto Aniołów nie jest to gotycki horror-romans z klasycznymi potworami wszystkich kształtów i rozmiarów. Zamiast tego seria spinoffów przesuwa się w czasie i lokalizacji od wiktoriańskiego Londynu do Los Angeles 1938, gdzie twórca John Logan zagłębia się we wszystko, od polityki, rasizmu, nazistów, imigracji, fanatyzmu religijnego i od mistycyzm. Efektem końcowym jest miszmasz pomysłów i postaci, który powinien był zaowocować silnym zespołem zakotwiczonym przez wspaniałe występy Natalia Dormer jako psotny demon, ale zamiast tego zbytnio oddaje się maksymalizmowi w stylu Ryana Murphy'ego, gdzie marka telewizji typu wszystko i zlew kuchenny pozostawia niewiele miejsca na fascynujące opowiadanie historii.

Fani oryginału grosz straszny zauważą od początku, że Miasto Aniołów interesuje się tylko pozornie nadprzyrodzonymi elementami, które napędzały historię zakorzenioną w fascynujących postaciach granych przez Evę Green, Josha Hartnetta, Timothy'ego Daltona i innych. Zamiast tego nowa seria Logana widzi Dormer jako Magdę, zmiennokształtną demona, który ma za cel wywołanie jak największej liczby kłopotów wśród ludzkości. Skłonność Magdy do przebywania w więcej niż jednym miejscu na raz (i w więcej niż jednym przebraniu) zapewnia

Miasto Aniołów szansa na zmaksymalizowanie talentów Dormer i czasu spędzanego na ekranie, wpływając na różne równoległe wątki fabularne, jak radny Charlton Townsend (Michale Gladis), kretyński demagog polityczny w trakcie tworzenia lub dr Peter Rękodzieło (Rory Kinnear), niemiecki imigrant, który spędza godzinę na lunchu promując nazizm i wypowiadając znaną retorykę „America First”. W obu przypadkach Dormer jest dosłownie diabłem na ramionach obu mężczyzn, ale niedługo sztuczki Magdy będą bardziej przypominać knebel, który z łatwością dokona porównań do zamiłowania Królika Bugsa do ukrywania się w celu oszołomienia takich jak Elmer Fudd czy Yosemite Sam.

Pomimo Miasto Aniołów ma na celu zbudowanie rozległej narracji, która zapuszcza się w tak wiele zakątków Los Angeles i jego bogatej historii, jak to możliwe, wiele odmiennych wątki wprowadzone w ciągu pierwszej godziny i później starają się stworzyć spójną fabułę, która jest w połowie tak silna lub wciągająca jak jej poprzednik. Nie chodzi też o brak talentu, ponieważ Miasto Aniołów może się poszczycić imponującą obsadą, w tym znakomitymi rolami Nathana Lane'a, Adama Rodriqueza, Kerry Bishé, Piper Perabo i Daniela Zovatto. Ale podczas gdy Logan zarzucił swoją narracyjną sieć daleko i szeroko, pierwsze cztery odcinki udostępnione krytykom cierpią z powodu problemu zbyt wielu postaci wirujących wokół nieodróżnialnej fabuły.

Co więcej, Miasto Aniołów jest absurdalnie niesubtelny w swoich wysiłkach, by zająć się po trochu wszystkiego i dokonać oczywistego porównania między 1938 Los Angeles a bieżącymi wydarzeniami. Nacisk Logana na uczynienie takich paraleli tak oczywistymi, jak to tylko możliwe, pozostawia mu niewiele czasu na uczynienie tej nowej serii jedną rzeczą, którą powinna być: zabawą. Rezultatem jest przedstawienie, które często jest bardzo głupie, ale rzadko zabawne. Co więcej, epizody są naznaczone rzadkimi wybuchami szalonej energii, w których wiele się dzieje, ale konsekwencje tych działań pozostają frustrująco niewyraźne. Zamiast tego momenty ekstremalnej przemocy lub szalonych objawień postaci są bardziej koniecznym uwolnieniem napięcia wynikającego z braku rozpędu fabuły.

Szereg rzekomo funkcjonuje jako cztery lub pięć serii w jednym i bardzo wcześnie jest jasne, że musi nastąpić usunięcie wątków podrzędnych, jeśli Miasto Aniołów kiedykolwiek wzrośnie do jakości swojego poprzednika. Co ciekawe, największą przeszkodą jest również największy atut serii: Dormer. Ponieważ Magda pracuje głównie w tle, przybierając różne formy i pozwalając Dormerowi dobrze się bawić grając kilka różnych postaci, nie jest też zbyt namacalną antagonistą. Żadna z ludzkich postaci – zwłaszcza te, na które ma bezpośredni wpływ – nie ma żadnej wiedzy o jej istnieniu, a tym bardziej o jej planach. I to odchodzi Miasto Aniołów a jego mieszkańcy znajdują się w skrajnej niekorzystnej sytuacji, gdy prosi się ich o utrzymanie absurdalnej liczby wirujących talerzy z powodów, które jeszcze nie zostały (lub mogą nigdy nie zostać ujawnione).

Podczas gdy Lane i Zovatto tworzą wciągający duet gliniarzy, który prowadzi dochodzenie w sprawie rytualnego zabójstwa czterech zamożnych mieszkańców Los Angeles, spędzają większość pierwsze cztery odcinki oddzielone od siebie, niewiele robiące, aby znaleźć zabójcę lub dlaczego on (ona, oni?) chciałby wykorzystać morderstwa do wzniecenia zamieszek rasowych. Zamiast tego Lane zostaje wygnany w pobocznej intrydze polującej na nazistów, a Zovatto zaprzyjaźnia się z siostrą Bishé, Molly, szef organizacji religijnej podobnej do scjentologii, kierowanej przez nikczemną Amy Madigan, która gra Miss Adelaida.

To samo dotyczy prawie wszystkich wątków, które prowadził Logan, a w czterech odcinkach wszystkie wydają się gotowe… oddalać się bardziej od siebie, zamiast łączyć się w fascynującą i spójną historię, gotową wykorzystać jej niesamowitą rzucać. Takie jak, Miasto Aniołów staje się czymś w rodzaju dramatu poczekaj i zobacz, który pozostaje atrakcyjny ze względu na swój rodowód i surowy talent, który jest w to zaangażowany. Ale te elementy zajmą to tylko do tej pory i raczej prędzej niż później Penny Dreadful: Miasto Aniołów musi stać się czymś więcej niż serią obiecujących pomysłów.

Penny Dreadful: Miasto Aniołów premiery w niedzielę, 26 kwietnia o 22:00 w programie Showtime. Pierwszy odcinek jest dostępny do streamowania.

Netflix podobno zarobi 891 milionów dolarów za grę w kalmary

O autorze