American Ronin #1 Recenzja: Śmiały zwrot w znanej założeniu

click fraud protection

Z jednej strony, amerykański ronin – zupełnie nowy, pięcioczęściowy miniserial komiksowy wydany przez wciąż raczkujące AWA Studios – to trochę standard Zawrót głowy-esque romans. Jego założenie, że gigantyczne ponadnarodowe korporacje rosną w siłę i mają władzę nad całym światem, jest wypróbowane i prawdziwe w medium. Zabójca próbujący wytropić i wyeliminować niektórych przywódców tych „pancorps”, robiąc to poprzez pościgi samochodowe i walkę artystyczne pięści na autostradach i bocznych zaułkach niedalekiej przyszłości Hongkongu, wydają się po prostu wisienką na torcie.

Z drugiej strony szybko staje się jasne, że ta podstawowa fabuła jest czymś w rodzaju zasłony dymnej. Pisarz (i kultowy twórca komiksów) Peter Milligan najwyraźniej jest zainteresowany wykorzystaniem tego, co znane, jako trampoliny do większych i bardziej wciągających zwrotów akcji. A zaczyna się od legionów sił bezpieczeństwa, które zatrudniają te ogromne firmy.

Wracając do średniowiecznej Japonii, ci wyszkoleni od dzieciństwa, ultralojalni strażnicy są rodzajem współczesnych samurajów, gotowych umrzeć (i zamordować) w mgnieniu oka za swoją flagę korporacyjną. To sprawia, że ​​nienazwany z imienia bohater tytułu, który najwyraźniej uwolnił się ze swoich trwających przez całe życie „kajdanów mentalnych”, jest rodzajem zaawansowanego technologicznie ronina, samuraja bez mistrza, który może wykonywać własne rozkazy. Jednak tym, co odróżnia tego głównego bohatera i jego otaczającą historię od przyziemnych, jest jego ulubiona metoda infiltracji, a następnie eliminowania jego celów: wrażliwości emocjonalnej.

W pewnym momencie swojej przeszłości, z nieznanego jeszcze powodu, ta osoba została poddana nanochirurgicznej procedurze, która zwiększyła zdolność jego mózgu do odczuwania empatii wobec otaczających go osób; teraz, kiedy DNA badanego trafia do jego krwiobiegu, jest on w stanie niemal dosłownie dostać się do ich głowy. Jest to kąt, który nie tylko zapewnia miłe odstępstwa od obowiązującej dystopijnej formuły, ale także go osobiście kosztuje, dodając wymaganej akcji prawdziwy dramat. To kąt, który stawia na głowie samo pojęcie empatii – protagonista całkowicie otwiera się na drugiego, by go zniszczyć. Początki dekonstrukcji mogą również przebiegać przez resztę narracji i rozkwitać w zaskakujący sposób. Jest to także coś w rodzaju ucieleśnienia nadrzędnego charakteru AWA Koniec Wszechświata, łącząc bardziej ugruntowaną, zorientowaną na dorosłych i twardą tematykę takich kryminałów, jak: Zła matka lub Diabelska autostrada z fantastyczną, czasami nie z tego świata teatralnością wypełnionego superbohaterami Opór lub antologia horroru Hotell. Tytułowego ronina można postrzegać jako swego rodzaju skrzyżowanie Ordynans oraz Profesor Xavier, a tym samym może być postrzegany jako potencjalne dziecko plakatu dla całej linii wydawniczej Upshot.

Sztuka tylko pomaga sprzedać historię, jak przynoszą piękne ołówki i atramenty ACO amerykański roninświat i jego już przesadzone postacie, aby kochać życie, kąpiąc je w szczegółach i renderując je z wyrafinowaniem. W połączeniu z mistrzowskimi kolorami Deana White'a, wizualizacje tworzą wyraźną, sugestywną, elastyczną rzeczywistość, która może dostarczaj przesiąknięte krwią panele zabójstw zabójcy i pełen zakres emocji spływających po jego empatycznej twarzy dobrze. Że miniserial może równie nagle pogrążyć się w seksie, jak w przerażającym (co pozornie dzieje się w środek retrospekcji naprawdę musi być widoczny) jest tylko kolejnym świadectwem ich kunsztu artyści.

Wszystko to sprawia, że amerykański ronin #1 ciekawa, przyjemna lektura, z zakończeniem klifowym, które prawie gwarantuje, że czytelnik pozostanie przy drugiej części. Czy będzie nadal skłaniał się ku swoim bardziej pierwotnym skłonnościom, czy też nie będzie w stanie przebić się przez samą grawitację swoich bardziej pochodnych składników? Mam nadzieję, że czytelnicy będą mogli w miarę rozwoju komiksu odwrócić oczekiwania odbiorców i formuły gatunkowe.

amerykański ronin #1 jest już dostępny wszędzie tam, gdzie sprzedawane są komiksy.

Super-fan Marvela przeczytał 27 000 komiksów i złamał klucz do sukcesu

O autorze