Wywiad z Julianem Barrattem: Poszukiwacze prawdy

click fraud protection

Poszukiwacze prawdy, najnowsza komedia grozy z umysłów Simon Pegg oraz Nick Mróz, właśnie opublikował swój pierwszy sezon na Amazon Prime. 8-odcinkowa seria przedstawiała widzom doświadczonego instalatora łączy szerokopasmowych Gusa (Frost) i jego nowicjusza partner Elton (Samson Kayo), którzy szukają upiornych ingerencji wśród swoich regularnych rozmowy domowe.

Ale to nie wszystko jest zabawne i nawiedzone, ponieważ serial przedstawia tajemniczego doktora Toynbee w połowie sezonu, granego przez Juliana Barretta (Potężny Boosh). Podczas gdy po raz pierwszy pojawia się jako znany zespołowi celebryta i uczestnik lokalnego konwentu cosplay, szybko staje się znacznie ważniejszym elementem fabuły, niż mogli sądzić.

Na niedawnym wydarzeniu prasowym Barratt rozmawiał z Screen Rant i innymi strojami o swojej fascynującej postaci i radości z pracy nad serialem. Wywiad zawiera spoilery nawiązujące do drugiej połowy sezonu, więc przed dalszą lekturą upewnij się, że skończyłeś oglądać.

Jak zaangażowałeś się w serial?

Julian Barratt: Szedłem ulicą w Soho i wpadłem na Simona Pegga – a właściwie on wpadł na mnie. Wpatrywałem się w witrynę pełną gitar, która jest moim pornografią. Wpatrywałem się w te gitary, a potem to i wtedy usłyszałem ten głos za sobą mówiący: „Mmm, to fajna gitara”. Odwracam się i to był Simon Pegg.

Pomyślałem: "Och, wow, Sy. Jak się masz?" On powiedział: „Och, mamy tu tylko kilka biur. A to jest nasze nowe biuro”. Powiedziałem więc: „Przyjdę i porozmawiam z tobą o kilku pomysłach”. Więc wszedłem i porozmawiałem z nimi o kilku rzeczach, a potem powiedzieli, że robią ten program. Właściwie to wszystko w ciągu kilku tygodni. Dla mnie to był naprawdę dziwny zbieg okoliczności wpadnięcia na Simona.

Kiedy mówił o serialu, była w nim ta część i to była tylko jedna z tych rzeczy. Znam Szymona; Znam czas od dawna, ponieważ zaczynaliśmy razem, robiąc stand-up, a potem bardzo wcześnie zagraliśmy razem koncert o nazwie Asylum w latach 90. czy coś takiego. Tak więc widziałem go po drodze, ale do tej pory nie pracowaliśmy razem zbyt wiele. Tak to się zaczęło.

Co najbardziej przyciągnęło cię do scenariusza i roli?

Julian Barratt: To horror, komedia, to Simon Pegg i Nick Frost. To wszystko, co musisz wiedzieć, o ile widzę. To był tylko bonus, ponieważ scenariusze były dobre. Powiedziałbym tak, gdyby dali mi kartkę z rysunkiem jeża. I całkiem przypadkowo taki był scenariusz.

Wspaniale było widzieć, jak podchodzisz do czegoś Scooby Doo jak gdyby złoczyńcą. Czy możesz opowiedzieć o graniu tej roli bez zbytniego rzucania się w oczy, czy nie czyniąc go kreskówkowym, a także o ugruntowaniu go w tym już fantastycznym serialu?

Julian Barratt: Tak, dużo rozmawialiśmy o ludziach, których lubię i występach, które podobały mi się przez lata. Mój rodzaj probierzy tego typu postaci to Christopher Lee w The Wicker Man i naprawdę polubiłem Leonarda Nimoya w wersji Invasion of the Body Snatchers z lat 70. Jest kilka takich osób, które naprawdę mi się podobają. Oczywiście kocham Johna Carpentera i dużo o tym rozmawialiśmy. Po prostu dużo rozmawialiśmy o różnych rzeczach, które miały na nas wpływ, a także o poziomie realności postaci i poziomie komedii.

Kiedy już o tym rozmawialiśmy, to było po prostu: daj temu szansę. A potem trochę cię powstrzymają, jeśli zrobisz coś za dużo, i powiedzą ci, żebyś zrobił więcej, jeśli nie zrobiłeś wystarczająco dużo. Weszliśmy na boisko i wtedy można było trochę poszaleć. Scenariusz i ton tego, co zrobili wcześniej, jasno pokazały, jak naprawdę chcieli, żeby było. Byłem po prostu zachwycony, że zostałem poproszony o bycie częścią tego i zagranie tego rodzaju postaci. Zawsze lubiłem grać tych dziwaków, którzy wierzą w siebie trochę za bardzo.

Biorąc pod uwagę, jak zakorzenione w cieple ludzkości Poszukiwacze prawdy to znaczy, twoja postać jest tam najmniej ludzka. Czy podczas wykonywania go szukasz usprawiedliwienia dla jego działań, czy po prostu dobrze się bawisz i skłaniasz się do tego?

Julian Barratt: Trochę o tym myślisz. Chcę tylko trochę poszukać, ale wiem też, że większość kręcenia filmów to rodzaj magicznej sztuczki. Jeśli umieścisz kogoś na ekranie, a następnie przytniesz go do pomarańczy, wygląda na głodnego. A jeśli przetniesz się na martwą osobę, wygląda na to, że opłakuje żałobę. Tak więc wiele z nich powstaje poprzez edycję. I zawsze myślę, że jeśli przemyślisz „moje pochodzenie, moją motywację” i wszystkie inne rzeczy – nie chcę przesadzać z tą stroną rzeczy.

Ale wiem, że większość ludzi nie myśli o sobie jako o złoczyńcach, więc to jest najważniejsze. Nawet Hitler prawdopodobnie myślał, że zrobi dobro dla świata. Głównie to poczucie [myślenia], że twoje cele usprawiedliwiają środki. Wszystko, co robi, jest dla niego logiczne. Tak, nigdy nie zrobisz omletu bez rozbicia jajek. …Ci ludzie usprawiedliwiają tym swoje przerażające zachowanie, naprawdę, i tak się dzieje cały czas. Wiesz, nikt tak naprawdę nie określiłby siebie jako złoczyńców.

Nie chcesz - właściwie nie musisz - grać za bardzo w ten sposób. Musisz po prostu zagrać kogoś, kto wierzy w to, co robi i po prostu mieć ten cel, który jest trochę błędny lub bardzo błędny. Muszą trochę brakować; muszą czegoś brakować. Zwykle to empatia, jak sądzę. Nie mogą postawić się w sytuacji innych ludzi, czy coś w tym stylu. Może się okazać, że interesują się ludzkimi emocjami... Mogą być ciekawi, że czujesz strach, ale tak naprawdę ich to nie obchodzi. I to jest bardzo przerażające, myślę.

Powiedziałbym, że jest bardziej przerażający niż duch. Tacy ludzie są. To znaczy, są prawdziwymi okropnościami świata.

Toynbee ma zaskakujący związek z Gusem i jego rodziną. Czy było to coś, czego byłaś świadoma od samego początku i jak myślisz, w jaki sposób uwzględnia on emocjonalną podróż Gusa?

Julian Barratt: Tak, kiedy dostajesz scenariusz, zaczynasz czytać i mówisz: „Cóż, mam nadzieję, że tak się stanie. Mam nadzieję, że tak się nie stanie”. Kiedy przechodzisz, jesteś mile zaskoczony, albo nie. Z tym jest świetnie. Dzieje się wiele rzeczy, których się nie spodziewałeś, ale są zabawne, a potem dostajesz te sceny, które chcesz; chcesz się upewnić, że się wydarzą, ale w sposób, którego się nie spodziewasz.

I myślę, że zrobiły to skrypty. Co było dla mnie bonusem, ponieważ sam fakt pracy z tymi facetami nad czymś, co było zarówno horrorem, jak i komedią; to wszystko, co kocham. To był tylko bonus, że scenariusze były również interesujące i poruszały się w pewnym sensie. Obejrzałem kilka odcinków i uwielbiam sposób, w jaki Nick gra te [emocje] – i wszyscy to grają, Samson też. Te emocjonalne bity są grane bardzo dobrze, co moim zdaniem sprawia, że ​​ludzie mocniej się w nie kupują.

Czy byłeś zaskoczony, że Simon Pegg spędził większość sezonu we własnym biurze?

Julian Barratt: Tak. Nie wiedziałem, czy będę miał z nim jakieś sceny, ale to była dość interesująca rzecz. Ale przypuszczam, że w ich karierze grali [podwójny akt], gdzie jesteś znany jako rodzaj podwójnego aktu, a twoja postać jest prawie połączeniem tych dwojga ludzi. Nick i Simon grają podwójną rolę, a potem czasem pytasz: „A co, jeśli zagramy ludzi, którzy się nie znają?” To właśnie się w tym dzieje. Można powiedzieć, że zmienili swoją dynamikę.

To po prostu interesujące; to jest to, co chcesz robić, kiedy dużo z kimś pracujesz. Czasami chcesz spróbować innej dynamiki. Przypuszczam, że to po prostu interesujące, być tego świadkiem. Nie mam żadnych scen z Simonem, ale był trochę na planie, więc rozmawiałem z nim. To było po prostu interesujące, oglądać to któregoś wieczoru i zobaczyć, jak grają między sobą z inną dynamiką, ponieważ obaj są genialni na różne sposoby.

Ale tak, znam to pragnienie zrobienia tego jako podwójnego aktu. Chcesz wypróbować inną dynamikę.

Mówiąc o posiadaniu samych scen, tworzysz własną grawitację w historii. Masz swój własny zestaw sługusów i swój własny cel, który biegnie równolegle do Gusa i jego załogi. Jak to było być liderem własnego programu, w pewnym sensie, w ich programie?

Julian Barratt: Tak, nie rozmawiałem z żadną inną obsadą, miałem swoją przyczepę, swój własny kawałek. Nie jadłem z nikim, wszystkie moje sługi byłyby wokół mnie i nikt nie patrzył mi w oczy. Zrobiłem to bardzo konkretnie. Nigdy nie patrz mi w oczy, przesunięte czy dalej? Po prostu miałem wiele zasad, aby wejść w postać. To po prostu coś, co robię. I to jest coś, co robię teraz, od tamtej pory – i we wszystkich pracach.

Nie, naprawdę nie czujesz, że większość fabuły ma ten element. W końcu robisz dużo scen z pewnymi ludźmi, ponieważ jesteś częścią małej podgrupy. Więc tak, to są ludzie, których widujesz najczęściej iz którymi żartujesz sobie. Stajecie się tymi małymi grupami satelitów w ramach głównej grupy, co może się zdarzyć na planie, ponieważ robicie z kimś wiele rzeczy.

Filmowanie jest bardzo podobne do układanki; przychodzisz w jeden dzień, a potem nie ma cię przez następne kilka tygodni, potem wchodzisz i jesteś w dużej ilości. Po prostu czujesz się, jakbyś był częścią tej wielkiej łodzi, i wsiadasz na nią od czasu do czasu. Łódź jest i kapitan, przyłączasz się i jesz przez chwilę z kapitanem, a potem odpływasz i wracasz. To tak, jakby to się działo; ten masywny liniowiec płynie naprzód, a ty czasami wskakujesz i wyskakujesz.

Pierwszy sezon Poszukiwacze prawdy jest już dostępny do streamowania w Amazon Prime Video.

Sezon 2 gry Squid musi wyjaśnić swoją największą dziurę w fabule

O autorze